HISTORIA PIÓREM PISANA

    Do napisania historii autka skłoniła mnie prośba Pana Jerzego Kurnika o napisanie kilku słów o „swojej” Zastavie 1100. 

Na początku chciałbym nadmienić, iż samochód ten jest własnością mojego ojca, który od czasu do czasu użycza mi samochodu, gdyż na razie nie posiadam żadnego pojazdu. Celowo napisałem w tytule Zastava 1100, ponieważ autko to pochodzi z 1976 roku (data pierwszej rejestracji 19 maj 1976 r.), i jest jedną z pierwszych nielicznie zachowanych oryginalnych Zastav (w idealnym stanie) złożonych w FSO, zanim były one sprzedawane pod nazwą Zastava 1100p lub 101. Na emblemacie na tylnym pasie mam napis ZASTAVA 1100 bez literki „p”, nazwa ta też jest udokumentowana w książęce gwarancyjnej FSO jaką posiadam do niej i na tabliczce znamionowej.

 

Wspomnień tych nie mogę zacząć w żaden inny sposób jak tylko przybliżyć historię tego autka w rodzinie. Samochód został wyprodukowany dokładnie 23 marca 1976 r. prawdopodobnie jako „standard montażowy” z części sprowadzonych do FSO na podstawie umowy licencyjnej pomiędzy fabryką Zastavy w Kragujevac a żerańską FSO. Pierwszą jej właścicielką była przez ok. rok pewna kobieta, która jeździła nią w okolicach Zakopanego czy też Nowego Targu (w każdym razie autko jeździło w górach). Samochód został kupiony przez pierwszą właścicielkę 8 kwietnia 1976 r. za „twardą walutę”, gdyż tylko w ten sposób można było się stać szczęśliwym posiadaczem nowej Zastavy w tamtym czasie. Po roku jej właścicielem został pan z Krakowa który następnie, też po roku sprzedał ją moim rodzicom. Więc jesteśmy trzecim właścicielem tego auta aż do chwili obecnej. Samochód został kupony jak już wspomniałem przez moich rodziców w 1978 r. za ok. 138 tyś zł, była to wtedy kwota niemała przy zarobkach oscylujących pomiędzy 1000-2000 zł miesięcznie. Dla porównania w tamtych latach nowy Fiat 125p kosztował ok. 123 tyś. zł.  Dodam, że niewiele brakowało, żeby ojciec kupił Fiata 125p, a nie Zastavę. Ale ostateczne kupił Zastavę - auto, które z Fiatem 128 Sport 3p na tle samochodów produkowanych w Polsce w tamtych latach było, jeżeli chodzi o rozwiązania konstrukcyjne najnowocześniejszą konstrukcją z tym, że Fiat 128 Sport 3p był raczej zarezerwowany dla „węższego grona szczęśliwców” niż Zastava. Samochód z tego co pamiętam miał spory jak na auto 2 letnie przebieg ok. 60 tyś km. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że auto od nowości było na oryginalnych włoskich oponach marki Pirelli oraz  posiadało oryginalny włoski silnik i skrzynię od Fiata 128. To co na pierwszy rzut oka odróżniało silnik od jugosłowiańskich jednostek napędowych montowanych na licencji do Zastav to ,że wszystkie odlewy aluminiowe głowicy i obudowy skrzyni biegów były gładkie i lśniące, nie tak jak w Zastavach po 1978 r., które były chropowate. Każdy z przypadkowo spotkanych „Zastaviarzy” który po raz pierwszy widział silnik naszej Zastavki pytał czy odlewy były specjalnie przez ojca piaskowane i polerowane. Gdy słyszeli, iż tak silnik wyglądał od nowości to kręcili głowami z niedowierzania. Samochód miał śliczną czarną tapicerkę ze skaju, deskę rozdzielczą na wysoki połysk oraz chromowane ozdobne kołpaki i nieruchome zewnętrzne chromowane lusterko, atrapę w plaster miodu. Po wypadku w latach 80-tych ojciec wymienił w/w atrapę na atrapę z wkładkami na prostokątne reflektory i prostokątne lampki z żarówkami H4 (Zastavy z okrągłymi reflektorami nie mały możliwości montowania mocnych żarówek H4, ponieważ miały mocowania pod zwykłe żarówki reflektorowe). Zmiana ta była podyktowana nie tylko względami estetycznymi (przód ładniej wyglądał prawe identycznie jak w Fiacie 128 Special model z 1974 r.) ale również bezpieczeństwa, gdyż często w tamtych latach jeździłem z rodzicami  za granicę gł. do ówczesnej Czechosłowacji, oraz na Węgry w nocy, ponieważ ruch wtedy był niewielki. Poza tym na dystansie 500-1200 km jakie pokonywaliśmy na południe i z powrotem na wiosnę bądź na jesień warunki drogowe zmieniały się jak w kalejdoskopie: oprócz wszechogarniających ciemności nie tyko w górach, do rzadkości nie należały również śnieg, gęste mgły o przejrzystości do kilkunastu metrów, więc oświetlenie drogi było bardzo ważną rzeczą w bezpiecznej podróży. Kilka razy pamiętam że naszą Zastavą przejeżdżaliśmy w zimie przez  Tatry słowackie, kiedy drogi były odśnieżone przez pługi wirnikowe, zaspy były na wysokość ok. 1,5 m, znaków prawie nie było widać spod zasp, koniec pobocza wyznaczały wysokie na 2 m słupki i to przy temperaturze –20 ºC w czasach kiedy nie było mody na „zimówki” tak jak to stało się modne w ostatnich kilku latach. Dodam że w kilku miejscach w Tatrach  słowackich naprawdę trzeba mieć auto z zapasem mocy aby bezpieczne pokonać wzniesienia. Jako przykład podam wzniesienie do miejscowości Donovaly – jest to stromy podjazd prawie cały czas pod górę o długości 13 km. Na odcinkach prostych u podnóża góry tam gdzie było to możliwe rozpędzaliśmy się do 90 km/h na IV biegu, wyprzedzając auta wolniejsze – oczywiście tam gdzie taki manewr był bezpieczny do wykonania. Jednak dosyć częste zakręty pod kątem prawie 90º wymuszały zwolnienie i redukcję biegów. Ostatni odcinek przed szczytem o długości 0,5 km zawsze już tylko pokonywaliśmy na II biegu z prędkością <50 km/h. Na całym odcinku drogi aż do szczytu nierzadkie były przypadki przegrzania silnika i zagotowania wody w chłodnicy w innych samochodach ! Wiele aut po prostu nie było w stanie za jednym razem pokonać tej drogi, którą za jednym podejściem pokonywała nasza Zastavka !

Też w latach 80-tych w samochodzie została zmieniona oryginalna tapicerka siedzeniowa ze skaju na tapicerkę welurową z kubełkowymi siedzeniami (nowsze modele Zastav produkowanych po 1978 r. były w nie wyposażone) w kolorze czarno-pomaranczowym. Półka tylna też posada oryginalny welurowy dywanik pod kolor tapicerki. Zmiana ta też była podyktowana wygodą podróży, siedzenia były lepiej wyprofilowane przez co przy długich podróżach  jazda tak już nie męczyła, oparcia można było w dowolnym momencie regulować, nie tak jak w starych fotelach – tylko podczas postoju. Oprócz tego co najważniejsze tapicerka nie parzyła w lecie i nie mroziła w zimie. Samochód obecnie po blisko 30 latach wygląda równie wspaniale jak w pierwszych latach swojej młodości, choć los go nie rozpieszczał. Nie mam tutaj na myśli zaniedbania technicznego auta, gdyż zawsze wyglądało jakby co opuściło „fabrykę” , tylko wypadki samochodowe w których uczestniczył w wyniku bezmyślności innych użytkowników dróg (mój ojciec nigdy nie był sprawcą wypadku). Gdyby nie one można by było ograniczyć się do konserwacji auta i niezbędnych napraw mechanicznych, a tak trzeba było wymieniać pogięte blachy na nowe, a w skrajnych przypadkach gdy ich nie można było dostać należało je wyprostować aby przywrócić pierwotny ich kształt (gł. w komorze silnika). Chciałbym jeszcze powiedzieć, choć trudno w to uwierzyć ale samochód ten nigdy nie miał robionego remontu blachy w tradycyjnym rozumieniu,  tak jak to widziałem w innych Zastavach i to o wiele młodszych. Drzwi prawie 30 letnie są oryginalne od nowości  bez jednej dziury ! Związane to jest na pewno z faktem, iż ojciec dbał i dba o auto (konserwacja), jak również od gatunku stali z jakiej zostało zrobione nadwozie. Jako ciekawostkę  mogę dodać, że blacha w Zastavach z '76 r. była cieńsza od blachy w Mercedesach z tamtych lat tylko o 0,2-0,4 mm.  Stal do blach była lepsza jakościowo w autach do 1976 r. od tych z której były robione nadwozia do Zastav po 1978 r.

Podsumowując, chciałbym powiedzieć, iż mam sentyment do tego samochodu, bo jakby nie patrzeć towarzyszy mi przez całe życie. Kiedyś przeszkadzało mi, że na tle innych samochodów w Zastavach nie były przeprowadzone liftingi zewnętrzne i wewnętrzne auta tak jak to miało miejsce w wielu pojazdach – gdzie po faceliftingach pojazd „zmieniał oblicze”. Ale z biegiem lat doszedłem do wniosku że lepiej się stało, iż „autko” pozostało w takim stanie w jakim było w latach 70-tych., gdyż po latach zacząłem się interesować „klasycznyną” motoryzacją włoską.  Następstwem moich zainteresowań było to, że z czasem zaczęły mi się podobać auta z lat 70-tych, kiedy włosi budowali naprawdę śliczne autka, ozdobione pięknymi chromowanymi detalami dającymi każdemu pojazdowi niepowtarzalny charakter i urok. Pośrednio moja Zastava (jako wariant Fiata 128) jest świadectwem włoskiego piękna, stylu, i wzornictwa w projektowaniu i budowie samochodów tamtej dekady. Przy każdej okazji kiedy mam możliwość prowadzenia samochodu sprawia mi to dużo przyjemności, nierzadkie są też przypadki zainteresowania moim autkiem, jednym albo drugim albo obydwoma gdy są razem wśród przypadkowych ludzi (drugą Zastavę złożyliśmy z ojcem z części w połowie lat 90-tych, wzorując się na oryginalnej).  Mimo swoich „latek” - autko ma nadal dynamikę, którą pozazdrościł by niejeden współczesny samochód. Mam nadzieję że będzie on cieszył nas jeszcze długie lata, gdyż będziemy się starli go utrzymać w takiej kondycji w jakiej jest od blisko 30 lat. A być może w przyszłości postaram się o wpisanie jej do Krajowego Rejestru Pojazdów Zabytkowych, gdyż jest to już unikat zważywszy na rok produkcji i stan techniczny Dotychczas jeszcze nigdy nie udało mi się na własne oczy zobaczyć auta starszego od mojej Zastavy i w takim stanie jak mój pojazd, nawet w czasach kiedy Zastavy były w Polsce popularne. Na tym zakończę moje wspomnienia bo mógłbym pisać i pisać o niej w nieskończoność, gdyż  dużo wspomnień mam z nią związanych.

 

Kraków dn.25.06.2004

Bogusław Gajewski

e-mail:bgajewski@poczta.fm

www.Fiat128.prv.pl  

 


powrót do listy tematów


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie materiałów znajdujących się w tym serwisie bez zgody autora jest zabronione.

Serwis najlepiej oglądać przy użyciu przeglądarki Internet Explorer 6.0 lub lepszej.

Serwis istnieje od 15 września 2000 roku.

Korzystamy ze standardu ISO-8859-2.